Następnego dnia rano pojechaliśmy krzesełkiem na "Yao Mountain" skąd podziwialiśmy piękne widoki na okolicę . Powrót na dół był nowym zaskoczeniem - zjeżdzaliśmy saneczkami w aluminiowej rynnie .
Później wizytacja w Państwowej Plantacji Herbaty, gdzie zobaczyliśmy prawdziwe pole i zbiór herbaty, zapoznaliśmy się z procesem przygotowywania herbat i skosztowaliśmy kilka ich rodzajów. Przy okazji Dnia Ojca w Chinach zrobiłem Adamowi herbatke - według całego rytuału ;). Po tej interesującej wizycie Steve, bo tak na imię ma nasz nowy znajomy, zawiózł nas do pobliskiej, polecanej przez większość miejscowych ludzi restauracji, gdzie w oddzielnym pokoju ( dla Vip-ów ) zjedliśmy pyszny posiłek. ( w Chinach wiele lokali posiada takie specjalne pokoje jadalne na piętrach lub na zapleczu )Po małym odpoczynku, szybko wyruszyliśmy naszym busem do portu . Ledwie zdążyliśmy na zarezerwowany już wcześniej rejs po mieście. - Przepiękne ogrody i zabudowania ciągnące się wzdłuż brzegów.
Na koniec zachaczyliśmy o malą ekspozycję pereł, niezbyt ciekawe miejsce, ale wszystko było nieźle wyeksponowane ( wszędzie oczywiście możesz coś kupić ).
Prosto z wycieczki ( ok 17.00 )podwożą nas na dworzec( pożegnanie ze Steve'm), skąd wyruszamy w stronę Jizhou . Pierwszy odcinek do Liuzhou jedziemy w lodówce ( soft sleep z klimą na maxa, więc obudziłem się z zimnym nosem ).
Po przesiadce od 21.47 jedziemy już w piekarniku bo nasz soft sleep ma tylko wentylator (tak gorąco jeszcze nie było , ale to pociąg 4-ro cyfrowy !)
Wskazówka :
Pociągi mają swoją numerację i im mniej cyfr tym lepsza klasa pociągu.
T189 - do Liuzhou był całkiem niezły
1474 - do Jishou to już z tych starszych wersji
( z Xian do Pekinu dają tylko dwucyfrowe )