Rano po śnadanu jedziemy na dworzec kolejowy , bo obok kas jest postój autobusów. Autobusem 306 jedziemy za miasto do Terakotowej Armii ( 7Y/os - ponad 1 godz. jazdy ).
Bilety na teren muzeum po 90Y , bo zaczął sie juz sezon ( przedtem 45Y). Nie warto tu brać przewodnika , bo wszystko można doczytać w przewodniku. Ogólnie komercja , ale znów ładnie przygotowana - mają co pokazać to pokazują ( trzeba to zaliczyć ). Duże wrażenie zrobiła na mnie wystawa zdjęć ( World Heritage ), zlokalizowana w muzeum.
Po powrocie jedziemy znów do centrum w okolice Nanda Jie i do polecanej w lonelyplanet
restauracji (First Noodle under the Sun - polecamy makaron z metra za 10Y ). Stąd pare kroków do Bell Tower ( 40Y - warto wejść na górę i podziwiać widoki ). W określonych godzinach można obejżeć i wysłuchać artystów grających na ciekawych instrumentach i oczywiście na dzwonkach.
Spacer bocznymi uliczkami znów daje dużo wrażeń.
Generalnie miasto przyjazne dla oka .
Wymęczeni , zahaczamy jeszcze o kafejkę internetową, ale szybko idziemy spać.