od rana program b. napięty .Jedziemy z naszym kierowcą najpierw do wioski plemion górskich - trochę blednie nam mina przy zakupie biletów za wstęp - drożej niż do pałacu królewskiego w BKK. Ale albo tu albo w okolicach Chiang Rai a tam niestety nie damy rady czasowo.
Wioska oczywiście typowo pod turystów panie rzeżbią, tkają, szyją, opiekują się dziećmi ,pozują do zdjęć za opłatą lub za kupno pamiątki ze straganu.
Potem krótki pobyt w Tiger Kingdom.Zwierzęta podzielone są na 4 grupy ze względu na wiek.Oczywiście wstęp do każdej grupy został nieżle wyceniony.Nam żal tych dziwnie sennych i spokojnych zwierząt i obserwujemy z drugiej strony siatki.
Wracam do miasta i przez jedną z czterech bram wjeżdżamy na teren starego miasta.
W planie świątynie :
Wat Chedi Luang-gdy ją zbudowano na pocz.XVw miała 90 m wysokości.niestety ok. 150 lat póżniej podczas trzęsienia ziemi straciła górną część.Od kilkudziesięciu lat trwają prace renowacyjne i częściowo odbudowano podpory w kształcie słoni i schody ozdobione wężami- nagami.
Wat Phra Singh-to najcenniejszy kompleks świątynny w mieście.Bezcennym skarbem są tu manuskrypty zapisane na liściach palmowych oraz malowidła ścienne z tekstami i scenkami rodzajowymi z życia XIV w.Tajów.
Wat Suan Dok- został on założony w XIV w jako dom relikwii Buddy (pukla włosów i fragmentu obojczyka).W sąsiednim ogrodzie pełno jest błyszczących -szczególnie o zachodzie słońca miniaturowych chedi i sarkofagów upamiętniających osobistości z Chiang Mai i wielkich nauczycieli buddyjskich.
Około północy na jednym z głównych placów centrum miasta odpalamy w niebo dwa z setek identycznych lampionów ,składamy sobie życzenia i wracamy do hotelu .Jutro wylot do stolicy.